Niezbędnik fotografa – Indie
W sumie chciałbym podróżować i nie fotografować :-). Byłoby lżej, taniej i wygodniej. Ale jak się oprzeć tym krajobrazom (np. w Górach Atlas w Maroku), albo zwierzakom (np. w Masai Mara)? No cóż, ja nie potrafię. Dlatego biorę wszystko co trzeba, żeby potem nie żałować :-).
Sprzęt fotograficzny
Niestety sprzęt fotograficzny (w ogóle – elektroniczny) jest zawodny. W ciągu swoich wypraw naprawiałem już aparat, w którym przestała działać migawka, czy obiektywy z których same wykręcały się śrubki (pod wpływem drgań na łodzi). Kurz, wilgoć, drgania i uderzenia powodują, że właściwie podczas każdej podróży jakiś element się psuje, częściowo lub ostatecznie. Jeśli zależy ci na zdjęciach – musisz mieć sprzęt zapasowy. Zwróć też uwagę na sposób transportowania sprzętu. Zabezpieczenie przed wilgocią i przed drganiami (jeśli będziesz podróżował samochodem) jest niezbędne. Osiem godzin jazdy po wertepach rozkręci każdy sprzęt, jeśli tylko dasz mu na to szansę (np. położysz go bez zabezpieczenia na podłodze pojazdu).Zasilanie
Zabierz ze sobą zapasowe baterie i dwie ładowarki (one też lubią się psuć, ale większe ryzyko jest takie, że po prostu zapomnisz ją zabrać z któregoś z hoteli). Co prawda teoretycznie elektryczność jest prawie wszędzie, ale weź latarki, zapasową baterię do laptopa czy tableta (może tzw. bank zasilania). Naprawdę serce boli, gdy widzę turystów z markotnymi minami, bo właśnie wyczerpała się im bateria w czymś tam. Również stabilność zasilania pozostawia wiele do życzenia. Nagle zaczyna wiać wiatr, robi się ciemno, wyje syrena :-). Co to? Nadchodzi monsun :-). Jeśli prąd elektryczny do Twojego hotelu jest doprowadzony w ten sposób:
Elektryczność w Indiach.
to nie licz, że przetrzyma monsun. Oczywiście monsun po chwili przechodzi, a o osiemnastej zapada ciemność i latarka Twoim przyjacielem jest :-). Miej też na uwadze, że jeśli nawet dopytasz i dowiesz się, że tak, elektryczność jest, to wcale nie znaczy, że będą gniazdka, jak to było w Maroku, gdzie mieliśmy hotel, nawet wygodny, ale w pokoju nie było ani jednego gniazdka :-).Łączność
Czyli sprawa komunikacji z bliskimi. Kiedy zaczynałem swoje podróże (a było to ładnych kilka lat temu) sytuacja wyglądała kiepsko. Internet nie był tak dostępny jak teraz i w zasadzie jedynym sposobem, aby być niezależnym od losu i mieć stały kontakt z krajem był zakup karty SIM i modemu i podłączenie tego zestawu do laptopa. Teraz sytuacja wygląda znacznie lepiej. Wi-Fi jest w większości hoteli, a kartę SIM, którą ewentualnie kupisz, możesz włożyć po prostu do tableta (jeśli masz odpowiedni model) i wtedy odpada problem modemu i laptopa. Jeśli chodzi o kontakt telefoniczny, to poza Unią niestety korzystanie z naszych telefonów (przez roaming) nie jest tanie. Z drugiej strony kontakt telefoniczny nie jest tak ważny z krajem (z rodziną porozmawiasz w hotelu przez internet), jak między uczestnikami wyprawy (mam tu na myśli sytuacje awaryjne, np. zwiedzamy duży kompleks typu Taj Mahal i trzeba się odszukać :-)). Jeśli w egzotycznym kraju masz zamiar przebywać kilka dni, to mimo tych cen dasz radę. Jeśli jednak masz zamiar przebywać tam 30-40 dni, to rozsądnym rozwiązaniem jest po prostu kupienie kart SIM na miejscu i korzystanie z sieci i połączeń lokalnych. Tu jednak jest pewien problem. Otóż ze względów bezpieczeństwa w wielu krajach, np. w Indiach (podobnie jak w Polsce) kartę SIM trzeba rejestrować. Nie byłoby w tym nic strasznego, gdyby nie fakt, że karta zacznie pracować po zarejestrowaniu, a rejestracja trwa, i trwa i trwa... :-). Zapłaciłeś za kartę, a ona nie pracuje. Więc – poproś po prostu firmę, w której wynajmiesz samochód, żeby kartę kupili i zaczęli rejestrować jeszcze zanim ruszysz z Polski :-).Zespół 3n, Koszalin, luty 2019